poniedziałek, 29 listopada 2010

Zamotanie :-))))

Witam Was Kochane!!!!
"Zamotanie" to jedyne slowo, jakie przychodzi mi na mysl, w okresie "mocno przedswiatecznego szalu" :
-szalu porzadkow
-szalu zakupow
-krzataniny wokol kuchni i poza nia....
- itd....
Tak maja NORMALNE KOBITKI
Te "Normalne inaczej" - mam nadzieje, ze nie jestem przypadkiem odosobnionym, niebezpiecznie "odstajacym" od reszty spoleczenstwa - dodaja do swej listy jeszcze mase innych- jak sie okazuje zupelnie zbednych - czynnosci.....
Bo np. nagle okazuje sie, ze.....na gwalt potrzebny mi plaszcz....moherowy, mieciutki nie gryzacy, w kolorze czekolady taki...wiecie, no....fajny. No wiec mam. Przeczesalam sklepy z tkaninami (maja tu niestety super wybor, nawet dla tak wybrednych, wrednych klientek, jak ja ,-((( ) ....Uszylam, wisi i...jest.
Stwierdzilam, ze potrzebne sa nowe zalony w kuchni, ok, sa.  Ostatni wpis jest tego dowodem...A teraz jeszcze poduszki.........
Jestem Zamotana. Niegroznie wprawdzie bo...mam nadzieje, nie odbija sie  na mojej Rodzinie to tworczo-wytworcze zamotanie ale zawsze jednak....
Wlasnie przed swietami przed uplywem starego roku i najczesciej wtedy, gdy czasu nie mam bo realizuje jakies zamowienia itp.. wyszukuje sobie  dodatkowych atrakcji!  W mysl starej maksymy :
"brak Ci czasu? znajdz sobie dodatkowe zajecie!"       Brzmi absurdalnie , nie u mnie jednak....
Nie chce jednak zrzedzic....
Z pozytywow tak zwanych.....: Zasypalo nas!!!!!
Nie zebym sie cieszyla - choc nie ukrywam, ze wole snieg od wszeogarniajacej nas do niedawna pluchy listopadowej - ale licze...na przypiecie nart jeszcze przed wyjazdem do Polski. Do najblizszego zjazdu mamy niecale 54 km, wiec az taka eskapada to nie bedzie....Wlasnie olsnilo mnie....
Widzicie?!
- To jest wlasnie dodawanie sobie kolejnych punktow do naciagnietej jak guma listy "spraw".....
Teraz z innej beczki...
Pracowalam nad pewna kolekcja poduszek i gadzetow do sypialni....pokazalam pewnej Pani fotki, wysylajac Jej maila, po czym....dostalam zamowienie na identyczny.....Nie znosze tego. Nie znosze powielania wzorow, w moim byc moze chorym pojeciu - powtorne powielenie wzoru ociera sie juz o masowke..... Wywiazalam sie oczywiscie z realizacji, szylam dwa komplety, moj jeszcze sie "wykancza" a te ponizej zamieszczone  poszly juz na polnoc Niemiec:

Pudelka juz sa dodatkiem do mojej kolekcji poduszek :-)))

Nici oczywiscie.....cieniowane, jedwabne....tasiemki...jedwabne, tez je pofarbowalam...
Tkaniny....Williamson & Sohn....

Popelnilam jakis czas temu kolejna serie zawieszek.... -kolejny punkt swiadczacy niezbicie o syndromie "zamotania".....



Fragment skrzydla Aniola.....kolejna wariacja na  tema Swiat Bozego Narodzenia...chociaz mysle teraz, ze zawieszka ta, rokokowa cokolwiek w swej "tresci" moze z powodzeniem wisiec caly rok.....

Haft powyzszy wykonany jest na shantungu jedwabnym, nicmi jedwabnymi z moje domowej "farbiarni" :-)

A propos farbiarni....Ponizej ostatni juz wypust w starym roku kolekcji nici: welna, bawelna i...jedwab...
Z jedwabiem mam klopot, musze poszukac dostawcy, bo sklep, w ktorym kupowalam biale nici jedwabne do haftu ( tylko bialymi dysponowali) - wlasnie zlikwidowano....
Wiec informacja dla Tych Pan, ktore zamowily lub "nosza sie " z zamowieniem... To co widac, czyli caly przedostatni rzad, to jedwab i to jest wszystko, co aktualnie mam. Acha, nie wszystkie z tego przedostatniego rzedu odcienie mam, troche juz "zmienilo Wlasciciela".

Coz Kochane, serdecznie dziekuje Wam za Wasza obecnosc na moim blogu, poparta milymi komentarzami,
zyczac udanego tygodnia...
Usciski
Margott

czwartek, 25 listopada 2010

Od strony kuchni.....

Witajcie Kochane :)))))))
Nie pisalam, ze mnie inspirujecie???? To blad. Duzy blad! Ten post jest w 100 procentach zainspirowany przez Was wlasnie....W mailach prosilyscie mnie o fotki kuchni..Ja to zrobilam prawie na poczatku mojego "blogowania"...Poniewaz jednak wszystko wokol nas ulega zmianom i przemianom, rowniez w mojej kuchni nastapily zmiany.....
Patrycja z http://mysweetlovelyhome.blogspot.com/ zainspirowala mnie swoim postem poswieconym tkaninie     toile-de-jouy...Czytajac Jej posta przypomnialam sobie, ze lezy u mnie takiej tkaniny ponad 3 m..nalezalo ja odszukac. Znalazlam....Czy wiec Patrycja nie miala wplywu na moj dzisiejszy wpis??
- YES; YES; YES!!!!!!!
Tak wiec....popelnilam zaslony, zazdrostki z wykorzystaniem recznie robionej koronki
uwaga: nie przeze mnie!!!! Uwielbiam szydelkowe koronki, frywolitki i....jesli musialabym....to trudno, zrobie ale "z musu" .-(((((((((((
Popelnilam tez nowy kapturek na toster, pasujacy do zaslon, kilka zawieszek w decu na plotnie itp....
Ogolnie rzecz ujmujac kuchnia zyskala nowy, zimowy "look" :-)))))))))
Nieco stonowany...moim zdaniem...
Zapraszam do kuchni :-))))))))))))))))))))))))))))
Widze teraz, ze zdjecia nie oddaja w pelni kolorystyki... tkanina ma tlo kremowe z czekoladowym nadrukiem... Jestem w trakcie pracy nad "podtrzymywaczami" zaslon, wiec przewiazalam je zwykla rypsowa wstazka w kolorze czekolady, podpinajac zawieszki w postaci "vintage'owskich serc" i przyrdzewialych kluczy... Mysle, ze moze byc nienajgorsza alternatywa dla klasycznych chwastow ze sznurami.......
Kapturek na toster prezentuje sie tak:

Wyszylam tradycyjnie juz wzor z glowy, na wlasnorecznie postarzonym plotnie lnianym, o drobnym splocie jedwabnymi nicmi, ktore pofarbowalam tak, by ich niuanse kolorystyczne zgraly sie z zaslonami.....
Spatynowalam tez stare puszki w decu...(na decu nie mam na razie czasu, choc papierami i serwetkami moglabym doposazyc niezly sklep :-(((( )
W ceramicznej azurowej zardynierze umiescilam wlasnej produkcji lapacze kurzu:))



Polokraglo-owalna decha, ktora jakis rok temu popelnilam - sprawdza sie doskonale a sluzy jako.....ochrona przed pryskajacym tluszczem, ktory na surowym marmurze zostawia praktycznie nie do usuniecia okropne plamy : -(((((
Ponizsze krzeslo to "udomowiona" IKEA, zaadoptowana do "estetycznych potrzeb wlascicielki" :-)))))
Otrzymalo oczywiscie rowniez nowe "poszycie" na siedzisko ;-))))

A oto cala kuchnia w zimowej odslonie - aczkolwiek szykujaca sie do swiatecznych dekoracji....

Mam nadzieje, ze uczynilam zadosc tym wszystkicm Paniom, ktore prosily o fotki kuchni....
Pisalam juz wczesniej, ze fronty byly inne....w ogole kuchnia byla inna i gdzie indziej w naszym domu ulokowana....teraz jest lepiej...niestety nie mam juz starych fotek, wiec prosze uwierzcie mi na slowo :-)
Bardzo chcialam, zeby byla w starym stylu....wiernie odtworzona....niestety, w obecnych czasach zwykle idziemy na kompromis umiejscawiajac w naszych wnetrzach sprzety dostosowane do naszych potrzeb... Wiem ze lodowka i ekspres do kawy odcinaja sie od wstepnych zalozen "retro-kuchni" ale....stanowia wzgledna wypadkowa , bedaca kompromisem  miedzy potrzebami wlasnie a wzgledami estetycznymi....

Dziekuje Wam z calego mojego serca za to, ze piszecie i maile i komentarze i w ogole, ze pamietacie o mnie.... Dziekuje...
Zycze Wam Kochane Dziewczyny milego weekendu, acha, polecam na dlugie wieczory goraca herbate z cytryna i....wrzucona do filizanki -laska cynamonu....Polecam....Sprawdzilam....Poprawia humor spazkudzony aura za oknem (u mnie- deszcz ze sniegiem i halny:-((( choc to nie Polska....przecie)

piątek, 19 listopada 2010

Boze narodzenie w...parze z ...crewel work...

Witam Was Kochane:) Te, ktore czytacie i pozostawiacie mily slad po sobie w postaci komentarzy i witam takze Was, ktore podczytujecie anonimowo...
Otrzymalam od Was sporo maili, w ktorych - poza pytaniami natury technicznej- pojawiaja sie rowniez te dotyczace organizacji czasu przy malym dziecku i pozostalych obowiazakach domowych....
 Coz, pisalam juz o tym, napisze wiec raz jeszcze:
Moja doba ma wymiar jaknajbardziej standartowy i wynosi cale 24 godziny.... Skad tyle fotek i prac????
Mam natrectwo pewnego rodzaju....nie potrafie usiasc i...np. patrzec w ekran tv...no nie umiem. Mam problem z rekami, dlatego gdy juz zasiadam przed telewizorem, to z robotka... Sporo prac czeka tez w szufladach mojej komody i gdy w tzw." miedzyczasie "uda mi sie ktoras skonczyc i obfocic - pokazuje...
 Hafty zreszta to nie jedyne moje hobby, choc to im poswiecam i czas i miejsce na moim blogu. Nie potrafie usiedziec w miejscu..moze nie potrafie juz odpoczywac biernie....? Moze da sie te przypadlosc w jakis racjonalny i mozliwy do przyjecia sposob zdiagnozowac...? Kto wie..?
Pytania pojawiajace sie w mailach odnosza sie rowniez do relacji z moim dzieckiem...
Moj synek chodzi do przedszkola  i spedza tam okolo 4 godzin. Z mojego punktu widzenia to dosc sporo czasu, by efektywnie go zorganizowac. Zmykam na kilka godzin do pracowni, robie swoje, nastepnie obiad porzadki, prasowanie...chociaz ostatnio...juz od 4 dni lezy pranie i czeka na randke z zelazkiem.....
Robie wszystko, co przecietna kobieta robi...;))) tak mi sie wydaje:) Nie pracuje zawodowo, odkad jestem tu i przyznaje, nie zaluje (jeszcze...;-)))  ) . Po powrocie z przedszkola mam dziecie moje w zasiegu wzroku i...angazuje go do klejenia ciecia, do tzw."pomocy" , w efekcie ktorej mam pozniej zwykle dwa razy wiecej pracy ale trzeba widziec radosc w Jego oczkach - jest warta pocietych tkanin, rozlanego kleju, porozrzucanych szpul z nicmi..... poplatanych mulin....
I........jesli 3,5 latek wyznaje milosc matce placzac i sepleniac niemilosiernie slowka polskie z niemieckimi, z ktorych wynika, ze kocha i ze jestem "najlepsza" mama.....no oczy po prostu zaczynaja mi sie "pocic"......
  To tyle w kwestii wstepnych wyjasnien...
Temat tego posta mial byc w zasadzie poswiecony...tematyce bozonarodzeniowej (miedzy innymi), od ktorej az sie roi na Waszych blogach a ja jakos tak....do tylu...ale to dlatego, ze pracowalam nad czyms....nad wlasna wariacja na temat tych najcudowniejszych ze swiat... Czy wiecie, ze ciagle, pomimo tego, ze ja juz w sumie "duza" jestem - Swieta Bozego Narodzenia nadal kojarza mi sie z magia?? Naprawde! Magie czuc wszedzie i glowe daje - nie wiem dlaczego- ale okres przedswiateczny, pomimo wszechogarniajacej krzataniny ,szalu kupowania prezentow ..jest czasem magicznym, cudownym w swej wyjatkowosci.....
  Mysle, ze te wszystkie odczucia, o ktorych wlasnie pisalam, "widac" - wraz z wplecionymi w nie nitkami z bawelny, jedwabiu - w ponizszej "interpretacji" Swiat.......:
Wszystkie wzory wyhaftowalam nicmi, ktore pofarbowalam, tkaniny, to klasyczne tkaniny angielskie, "Williamson & Son", typowe do patchworkow... plotno lniane, drobne "postarzane by me" :)))))

Ponizej urywki krzyzyka i haftu brazylijskiego:))))

Waski i dlugi jak waz "ocieplacz" na okna w wersji bozonarodzeniowej, u mnie "spocznie" - o ile komus nie wpadnie w oko - na kominku:)))
Drugi "ocieplacz" - przeznaczenie - jak powyzej ;-)))))
Ocieplacz mniejszy, ma ok 3cm dl i ok 12cm szerokosci, haftowany jedwabiem....zreszta widac po polysku, bawelna niestety tak sie nie blyszczy .-(((
A tu fragment "nadwyzki produkcyjnej"  w klasycznym stylu, ktora "wypuszcze" w dobre rece. Sa to zawieszki w klasycznym stylu kratka choc ciemnoczerwona prezentuje sie wspaniale:
W sprawie szczegolow - prosze o info na maila:)
 A teraz.....chcialabym troszke napisac o...crewel work.....
Crewel work jest haftem zaliczanym do tzw "elbietanskich", haftowano nim suknie Elzbiety I - i Anglicy uwazaja sie za jego tworcow - choc nie do konca maja racje......w tej kwestii.
Rownorzednie na Kontynecie, tzn w ksiestwie Ferrary (Wlochy) mlodziutka ksiezniczka Isabella d'Este pasjonowala sie tym wlasnie rodzajem haftu.... Po Niej Lukrecja Borgia....
Szczerze mowiac przeczytalam dosc sporo pozycji na ten temat i - mysle, ze korzenie tego haftu tkwia jednak glebiej w slonecznej Italii......
Moim zdaniem crewl work potraktowac nalezaloby jako "przedwstep" do 3D....takie przedszkole hafciarskie..... Haft nie jest trudny, pieknie sie prezentuje haftowany na jedwabiu nicmi i wlenianymi i bawelnianymi i jedwabnymi lecz w wersji cieniowanej, uwazam nie ma sobie rownych... Osoby , u ktorych znajduja sie moje prace, doskonale wiedza co mam na mysli. Crewel work polega na stworzeniu pewnego rodzaju iluzorycznie przestrzennego motywu, tzn... haft jako taki zachowuje wszelkie atrybuty haftu klasycznego, plaskiego a jednak rozni sie znacznie od swego "protoplasty" efektem uwypuklenia poszczegolnych elementow....
Ponizszy krotki kursik "pokaze, co trzeba" :-)

Ponizsze fotki - mam nadzieje- pokazuja, o co chodzi....
Najpierw rysuje wzor, akurat, jaki wpadnie mi do glowy.....
wycinam drobne elementy z flauszu welnianego ( moga byc liscie, fragmenty owocow- w tym przypadku - platki kwiatow) i naszywam na poszczegolny fragment, ktory ma zostac uwypuklony....
Tak wyglada wyhaftowany gotowy element haftu....
Moze wygladac tez tak......
Licze, ze tym postem nie zanudzilam Was zbytnio, i...pomimo jego "tasiemcowatej" formy, wytrzymalyscie do konca.....
Pozdrawiam slonecznie i zycze cudownego weekendu:)
Dziekuje Wam za komentarze:))))

środa, 17 listopada 2010

Oprawiamy:))))))))))))))

Witajcie Kochane!!!!!!!!!!!!
Zrobilyscie mi straszna frajde swoimi komentarzami, no po prostu chce sie pisac, bo wiem, ze jestem "czytana" i to cos co robie rowniez Was inspiruje........milo "slyszec".
   Byl post o oklejaniu a dzis maly kursik o .....oprawianiu....obrazkow 3D. Ja wiem, jest mnostwo szkol, wiec byc moze nie bede oryginalna....a...moze jednak.....?????
Otoz w przypadku 3D ale rowniez i krzyzykow - moim zdaniem- niezle sprawdza sie metoda oprawiania "tapicerowanego"....to moja nazwa, i...mimo, ze z rasowym tapicerstwem niewiele ma wspolnego, jednak to nazewnictwo przylgnelo na dobre:)))) Mysle, ze moze dla malej odmiany mozna poprobowac i poeksperymentowac:) Zazanczam, ze nie uwazam sie za mistrza w dziedzinie oprawy obrazow, wiec prosze, wybaczcie mi pewne niedoskonalosci natury technicznej....
Zatem....co bedzie nam potrzebne:
na pierwszym planie, na zdjeciu powyzej kartonik przyciety do "okienka" passpartou, sa prawie "zgrane", gdyz kartonik jest mniejszy o jakies 2 mm ....
Do wymiaru kartonika przycinamy pianke, lub niezbyt gruba, powiedzmy ok 6mm grubosci gabke....
ktora przyklejamy do kartonika:

Kartonik przyklejamy do tylnej scianki ramy.... przymierzajac passpartou...

Smarujemy dookola klejem BEZBARWNYM!!!!! tylna scianke ramy,  POMIJAJAC pianke.
Umiejscawiamy nasz haft..... od tylu kleimy, naciagajac tkanine, nastepnie ja np. "szyje" ja dodatkowo dla pewnosci....:))

Po osadzeniu passpartou "wierzch" prezentuje sie nastepujaco:

Mam nadzieje, ze ponizsze zdjecie oddaje efekt wypuklosci....


Jeszcze kilka ujec....

tak bylo "przed" .-)))
A...........przy okazji, pokazuje szafke, ktora prawie skonczylam....wiem, nie jest idealna ale idealnie mi pasuje do pomieszczenia, w ktorym odtworzylam atmosfere wiktorianskich wnetrz....

"Srodek"  pokazywalam w poprzednim poscie....

Wewnatrz szafka jako tako nie jest jeszcze skonczona, tylna scianka, nowa tylna scianka suszy sie:)))))))))
A tak w ogole to....byla to szafka od zegara sciennego.....pierwotnie:)

Pozdrawiam Was Kochane, zywiac nadzieje ze kursik moze Komus sie przyda:)
Cudownego tygodnia i fantastycznie relaksujacego weekendu Wam zycze:)