sobota, 26 lutego 2011

Wiosenne metamorfozy i...?

Witam Was Kochane!!!!
Nie sposob jest przejsc bezpardonowo do glownego tematu, pomijajac Wasze komentarze pod postem poprzednim....mysle, ze jeszcze nigdy dotad nie otrzymalam od Was tak wielu dowodow Waszego zainteresowania tym, co robie...

                              DZIEKUJE I RAZ JESZCZE DZIEKUJE WAM!!!!!!!
Nie spodziewalam sie takiego ODZEWU!!! Teraz moja narzuta zaczyna mi sie podobac - bo - szczerze mowiac nie do konca bylam przekonana....Mialam nawet na nia Kupca... Teraz jednak zatrzymam ja na lozku, dopoki.... no wlasnie: pracuje nad kolejna....:-))))) W nieco innej tonacji kolorystycznej...Jesli tylko obfoce - pokaze.

   Dzisiejszy temat to....wiosenne metamorfozy...Wiosenne, bo naprawde swieci u mnie slonce i to juz od kilku dni, przez co mam zludne wrazenie, ze na zewnatrz jest cieplo. Nic bardziej mylnego, wiecie - to taka "sciema" ze strony podstepnej zimy, ktora czepila sie nas wszystkich resztkami sil i...trzyma sie zawziecie.... Wykurzam ja na mozliwe sposoby ale, niestety nie dziala!
 Ostatnio "zmontowalam" kolejne pudelko na przydasie, puszke po ciastkach wlasciwie...
Jest w tonacji bezowo rozowej, przypudrowanej lekko;-) Te mdle kolory na ponizszych fotkach w pelni oddaja jej rzeczywista barwe....
Wyhaftowalam ja w hafcie 3D, na jedwabiu zszywanym z tzw. "resztek" - co moim zdaniem - lekko przywodzi na mysl patchwork..... Alpake staralam sie kolorystycznie dobrac do koloru glownego tkanin, ktorymi okleilam puszke:

 Tym razem podwojny "zgrzebny" sznur wykorzystalam do szydelkowego lancuszka i- okleilam dolna czesc puszki...
 Z resztek tkaniny patchworkowej w rozyczki, ktora powtarza sie i w narzucie i na puszce, uszylam koleje dwa ptaszki...Tym razem skrocilam im ogonki, bo w poprzedniej wersji troche zaburzaly ogolna proporcje... Wyhaftowalam prosciutki motyw haftem brazylijskim cieniowanymi nicmi, zatknelam je w korki, by mogly stac i...na razie jeszcze nie do konca
"gotowe" - prezentuja sie tak:

 Acha, zapomnialabym: brzegi ptaszkow pocieniowalam czekoladowa farba do tkanin, by wygladaly na nieco "przetarte czasem" ;-))))))))
 Pnizsze fotki to detale wewnetrznej strony puszki....


 Tak prezentuja sie w calosci....
Brakuje tu jeszcze jednego elementu dopelniajacego, mianowicie ....pudla o wymiarach 30cm x 40cm...dosc wiec sporego, ktore czeka na swoje wykonczenie....pokaze, gdy bedzie gotowe....
La donna e mobile.... nucac sobie w kolko ten fragmencik wloskiej opery...przyjrzalam sie krytycznie mojej sypialni i....stwierdzilam, ze czas na zmiany....narzuta byla tylko prologiem... Przyszla kolej na komode. Jak pamietacie, wykonalam ja w decu a fotke macie na bocznym pasku mojego bloga....Widzicie ja? 
To teraz rzeczony mebelek wyglada tak.........

 Komode "oskrobalam" i przemalowalam ale....nie na bialo....pomalowalam ja najpierw na szaro, pozniej polsuchym pedzlem na bezowozlocisto, nastepnie bezowokremowym i w koncu kremowym......fragmenty wokol uchwytow i brzegi szuflad pozostawilam prawie niepocieniowane....wiecie takie "schabby chic" w moim wydaniu.....
Za niedlugo przyjdzie kolej na moja szafe....siedmiodrzwiowa ;-))) Szafki nocne "juz sie przepoczwarzaja" jednak musza wyschnac, wowczas i te obfoce i pokaze:-))))

Korzystajac ze slonca "polecialam" aparatem po zakamarkach domu i uchwycilam to i owo... 




A z innych nowosci....to postanowilismy wraz z Malzem "pozytywnnie sie zmeczyc" i....ot tak - spontanicznie ruszyc do Austrii na narty....
Dojechalismy jednak do Garmishpartenkirchen i...zostalismy. Na jeden dzien....Bylismy raptem okolo 220km od Regensburga a zima tam panujaca zaskoczyla nas totalnie:

 Fotki te "poczynilam" z jadacego auta wiec z gory przepraszam Was za ich jakosc:-((
Sniezyca i -13 stopni!!!!!!!!!! SZOK!!! W Regensburgu nie bylo w tym czasie, tzn w miniony poniedzialek ani przyslowiowego grama sniegu a tu......
 Dotarlismy kolejka na szczytki, zjechalam moze ze 4 razy i...odpuscilam, co w sumie mi sie nie zdarza, bo zwykle moj Malz sciaga mnie na sile ze stoku....
Pogoda na stoku byla jeszcze gorsza, sniezyca, wiatr okrutny , widocznosc praktycznie zerowa no i nie czulam sie komfortowo, gdy nart nie widzialam podczas zjazdu, bo ukryte byly pod warstwa sniegu siegajaca do kolan!!!!
   Tak wiec rozczarowalam sie i juz.
By jednak post nie byl "opakowany" na koniec w marudzenie pesymisty - ponizsze fotki niech zaswiadcza o tym, ze jednak takie widoki warte sa pokonania nawet tych dwustu kilometrow......




Konczac moj nieco przydlugawy post - zycze Wam magiczego sobotniego wieczoru, relaksujacej niedzieli a na nadchodzacy tydzien zycze Wam Kochene calego mnostwa slonca i samych pozytywnie zaskakujacych niespodzianek:-)))))
Usciski dla Was wszystkich!!!!!

środa, 16 lutego 2011

.....wykonczylam ja i (sie ) ;-))))))))

Witam Was Kochane "wieczornie" :-)))))

    Dziekuje Wam za wszystkie przemile, cieple komentarze pod poprzednim postem, dziekuje, ze poswiecacie swoj czas i zostawiacie tak mily memu sercu slad swojej bytnosci u mnie....Naprawde, mieszkajac na obcej Ziemi zupelnie inaczej dziala ludzka zdolnosc do percepcji "slowa zapisanego" przez Rodaka......
Witam cieplutko wszystkie Nowe Czytelniczki - milo mi Was goscic:-))) Dziekuje rowniez Tym z Was, ktore jednak tu zagladacie - czytacie- ale szybciutko zmykacie ;-))) /zrymowalo mi sie;-)) /
   Dzis po raz pierwszy od....chyba tygodnia, poprzez "regensburskie mgly i chaszcze" przebilo sie niesmialo slonce....poczulam wiosne.....korzystajac z dobrego swiatla cos niecos "obcykalam" i spiesze doniesc, ze...narzuta jest wykonczona...ja tez ;-(((( moze nie tyle ja ile...moje stawy w nadgarstkach:-(
    Bol szybko minie a z efektu jestem w miare zadowolona. Pisze - " w miare" - poniewaz widze niedociagniecia..Pocieszam sie jednak, ze to moj pierwszy i to tak ogromnych rozmiarow quilt, ze....w sumie jest taki, jak chcialam, ze nawiazuje do tego, do czego chcialam no i.... jest bardzo osobisty...moj po prostu... Wiec na razie nie przejmuje sie jego niedoskonalosciami...wiem, ze zaczne, gdy tylko uszyje maly "quiltcik" zamiast koca do salonu. I jesli ten bedzie doskonaly - wowczas - o ile siebie znam - uwazniej i o wiele surowiej przyjrze sie prototypowi;-))))
Ale dosc marudzenia....tadaaaam! :
Ponizej "dohaftowane", niepublikowane brakujace fragmenty narzuty....
 .....motyw z sercem nawiazujacy do podstaw haftu brazylijskiego - tak na 25% ;-)))
 Ponizej haft tradycyjny polaczony z aplikacja - 100% "hand made" :-)))

 Tyle "w temacie" narzuty ....
                        
                                                  ...................................

Zaczelam zaklinac wiosne, dosc mam, naprawde dosc mam zimna, szarosci, mgly, mzawki, przymrozkow....DOSC MAM ZIMY W OCHYDNOSZAREJ KREACJI!!!!
 A poniewaz jednymi z najwazniejszych zwiastunow wiosny sa.....ptaszki, zatem....poczatek kolekcji....na razie zawieszka do sypialni, wykonana technika patchworkowa, plus serce, specjalnie "skoslawione" /ostatnio tylko takie plodze;-) /
W kazdym razie ptaszek -zwiastun siedzi na prawdziwych galazkach /mam nadzieje, ze fotki ten drobny detal uwzgledniaja;-))/


 Nadgarstki - jak wczesniej wspomnialam - bola jak licho ale.....palce juz nie:-)))))
wzielam sie zatem za...kolejna puszke, tym razem w rozm." L " - jej srednica to ok 30cm, wysokosc 12cm....nieco wieksza puszka "po ciastkach" po prostu....
Wykonam ja w hafcie 3D w tonacji baaaaardzo pudrowej z dominacja odcienia, ktory wystepuje na motywie roz w tkaninie, ktora "otapicerowalam" puszke...wyladuje prawdopodobnie w sypialni na komodzie jako "zbiorcza pucha" na bizuterie wiekszych gabarytow lub...spinek, klamer do wlosow, ktore chyba mi sie ostatnio zaczely mnozyc jak kroliki;-)))))
 ..."rzut na puszke (polaczylam paski i tkanine w drobne rozyczki) i czesciowo wykonany haft....Kolory w realu takie, jak na fotce ( o dziwo sa takie same - u mnie to rzadkosc;-))))
 W odniesieniu do... krolikow..... "Wykrzyzykowalam" na razie dwa, kolejne sa juz "w drodze"... Zamierzam "porozrzucac" je po mieszkaniu przed Wielkanoca;-)))))
 Ponizszy fragment dzisiejszego wpisu jest odpowiedzia na pytania w mailach "grudniowo-styczniowych" , ktore otrzymalam od Babeczek zainteresowanych...jedwabiem... Wiem, ze moze byc troche  nudno ale...wole odpisac tu, niz pisac np. 8 maili w identycznym prawie brzmieniu....Moze - poza tym - Kogos jednak ten temat zainteresuje.....

  Pisze bloga od roku...Te z Was, ktore od poczatku "mnie" czytaja - wiedza, ze ten rodzaj tkaniny jest moim ulubionym...Nie ma dla mnie istotnego znaczenia, ze sie gniecie, ze sie "nie pierze na mokro" (u mnie "sie pierze", pod warunkiem, ze jego przeznaczeniem bedzie ciuch - nie.....zaslona). WIEM,ZE JEST NIEPRAKTYCZNY. Szpilki od Jimmy Choo, Pana Laboutin`a - rowniez - a jednak podobno ok 30% populacji Kobiet na swiecie ma ich choc jedna pare. Ja nie mam. Kocham Pana G.A.
....Ale do rzeczy...Znaczenie i to priorytetowe ma dla mnie fakt, ze zadna inna tkanina tak pieknie nie "ozywa" w oknie- pieszczona niesmialo promieniami slonca- lub...figurze jak...jedwab..Zadna inna tkanina nie potrafi tak pieknie chwytac swiatla - zarowno naturalnego jak i sztucznego.... I choc naturalne swiatlo, czyli SLONCE - jest dla niej zabojcze - pieknie z nim wspoldziala, pozwala, by jego promienie pieknie tanczyly po jej supelkowej, perlowej "strukturze". Lubie obserwowac ten romans slonca z jedwabiem.... Kocham szelest tej tkaniny...
Ale do rzeczy....konkretnie mialo byc a nie romantycznie....
 Jedna z Was napisala, ze chcialaby sprawic sobie zaslony z jedwabiu ale podobno slonce moze zniszczyc tkanine. Prawda w swym zalozeniu - nieprawda w praktyce...
Moje zaslony w salonie sa z  haftowanego jedwabiu (nie haftowalam ich sama - to bylaby juz perwersja ocierajaca sie o gleboko zakorzeniona juz chorobe psychiczna), ktory kupilam w Polsce w pewnym raju tkaninowym pod Warszawa:-)))))) Mam je piaty rok, piec razy byly czyszczone chemicznie (srednio raz na rok wypada moim zdaniem- ale odkurzamy, wietrzymy, trzepiemy- znacznie czesciej ;-)))) ) -i maja sie doskonale.
 Nie wiedzialam, jak profesjonalnie zabezpieczyc je przed szkodliwym dzialaniem slonca...kombinowalam, kombinowalam az w koncu wpadlam na patent (ktory jak sie okazalo - DZIALA!!!!)
 - Otoz cale zaslony podszylam podszewka poliestrowo-acetatowa- (koniecznie taka, poniewaz jest wyjatkowo gesto tkana, slonce a wlasciwie jego promienie nie padaja bezposrednio na delikatna powierzchnie tkaniny jedwabnej) -natomiast miedzy tkanine a podszewke wszylam....gabkopianke grubosci ok.4mm (sa do kupienia w Polsce w sklepach z tkaninami, podszewkami - cena bodajze ok 5zl za metr, przy 1,40 m szerokosci, czyli standart). Zaslony mam wiec "podbite" i doskonale zabezpieczone przed bezposrednim naslonecznieniem.


   W ten sposob chronione posluza na lata, poza tym - przy szer. 1,2m (przewaznie w przypadku jedwabiu to standart, choc trafiaja sie zarowno wezsze brety jak i szersze)- podbicie gabka i podszewka "dodaja" tkaninie szerokosci i pozwalaja na miekkie ukladanie sie w faldy....
To byla moja odpowiedz dotyczaca pytania Pani z Wielkopolski:-)


 Odnosnie kolejnych pytan, dotyczacych "rzeczonego" rodzaju tkaniny.... Oficjalnie jedwabiu nie pierzemy. Oficjalnie. Nieoficjalnie pierzemy, tzn ja piore. "proceder" ten jednak odnosi sie tylko i wylacznie do tkanin - nie gotowych "wyrobow"...
Kupuje zawsze o 4cm wiecej, niz potrzebuje....Piore go w szamponie, po praniu zmieknie ale za to problem prania chemicznego ubran (ktory nawiasem mowiac - nie wiem czemu - uwazam za malohigieniczny), ktore szylam z jedwabiu mam z glowy. Z zaslonami nie moglam tak postapic, bo zalezalo mi, by pozostaly sztywne...
  Jedwab ma tez jeszcze jedna zalete - osobiscie bardzo ja sobie cenie....Otoz latem - podobnie jak len- ma tzw. "chlodny dotyk" . Zima- rzecz jasna - nic przyjemnego ale latem....w upaly....niebo;-))))
 Swego czasu byl w IKEI szantung jedwabny (tu, w Niemczech kosztowal 10€ a z karta "IKEA FAMILY" 5€ wiec....w porownaniu do cen w sklepach...TANIO , bardzo tanio jak na jedwab). Farbowalam go i postarzalam we wszelkich znanych mi wariantach i...100% tej tkaniny spozytkowalam na....hafty;-)))))))
  Wybaczcie, przynudzam, zamykam wiec ten temat majac jednoczesnie nadzieje, ze Zainteresowanym udzielilam w miare wyczerpujacych odpowiedzi....
Jesli moge jeszcze w czyms pomoc , piszcie:-)
A jesli pytania beda sie powtarzac - odpowiedzi znajdziecie tutaj.....
Zblizajac sie powoli  ku koncowi...

- Pozdrawiam Was wszystkie Kochane Dziewczyny baaaaaardzo serdecznie , sciskam i moc pozytywnych mysli sle, by reszta uciekajacego (u mnie wraz z wiatrem) - tygodnia uplynela Wam tworczo, mile, radosnie i cudownie zaskakujaco:-)))) Niech mile niespodzianki w najblizszym czasie nie omina zadnej z Was!!!





sobota, 12 lutego 2011

Projekt w rozm. 3XXL :-)

  Witam Wszystkich bardzo serdecznie w to koszmarnie szaromgliste sobotnie przedpoludnie, nastrajajace jedynie do...mocnej kawy ( w moim przypadku jest niezbedna: niskie cisnienie:-( )...
 Tytul posta "projekt 3XXL".... coz, prawda to, poniewaz zachcialo mi sie nowej narzuty na lozko w sypialni i....to narzuty, ktora bylaby quiltem nawiazujacym do tradycji amerykanskich osadnikow ( wiem, "wzielo mnie" ale coz poradzic ten styl porusza mnie, za jakis czas bedzie go w internecie duzo....za duzo...a wtedy "przerzuce sie" na cos innego;-))))  )
 Wyhaftowalam kilkanascie obrazkow... z przeznaczeniem na rzeczona narzute:-))
Wykorzystalam technike haftu krzyzykowego, aplikacji, haftu brazylijskiego i zwyczajnego- plaskiego...
Zanim jednak przejde do szczegolow, napisze w miare po kolei;-))))) - z tym akurat u mnie trudno - wiadomo: CHAOS:-))))))))))))
Najpierw byl plan -KAPA - duza, pastelowa w stylu- wiadomo- opadajaca miekko na podloge w bardzo pastelowej tonacji.....
Pozniej zakup gotowej, przepikowanej - w IKEA - zdjecie ponizej:
 Wymiar jej to.... 2,80m x 2,60m - czyli...."troche" duza (wtedy jeszcze nie zastanawialam sie JAK ja u licha bede z nia "pracowac" !!!!! :-((((((((
Pomyslalm o tonacji...i...tkaninach.... wszystkie zamowilam przez internet w sklepie "patchworkowym", ktory sprowadza przepiekne materialy do wykonywania quiltow  z Japonii i Anglii . Uroda tych tkanin a wlasciwie drukowanych na nich wzorow - polega na tym, ze sa one bardzo precyzyjne i pieknie wycieniowane, poza tym sa trwale, nie blakna nie plowieja podczas prania. Maja wade. Jedna, jedyna.....cene, niestety. Z drugiej jednak strony, pomyslalam sobie, ze przeciez nie bedzie to tzw. "jednorazowka"....
  Gdy czesc obrazkow pozszywalam w tzw. bloki, musialam je od reki ulozyc i sprawdzic jak mniej wiecej bedzie sie to prezentowac....
 Z powyzszego ulozenia nie bylam zadowolona..... choc z kolorystyki tak....
 Ponizszy "blok" wyhaftowalam metoda aplikacji...pod motyw domku podlozylam flausz, by uzyskac efekt wypuklosci.....
 Ponizszy blok "opisuje" nasza- moja i Meza- historie....symbolicznie, rzecz jasna....
 Wzory do haftu powstaly w mojej "chaotycznej" glowie, nalezalo jej jeszcze "tylko przehaftowac".....na tkanine....

 Dwa ponizsze bloki to przyklad kolejnych motywow wykonanych technika aplikacji....


Ponownie poprzelatalam haftem krzyzykowym.....

 Dlugie obrazki - bloki umiejscowilam w centrum kapy, wyznaczajacym jednoczesnie jej symetrie....
 ....Ciag dalszy "naszej historii".....
 Tak wyglada teraz....jest jeszcze nieskonczona.... brakuje jej kwiatow naaplikowanych na boki kapy, naszylam jedynie wygiete lodygi, zostaly mi liscie...no i kwiaty wlasnie...
 Detale "rogowe".... Serce naaplikowane na "postarzony" sprany len.....
 Zblizenie na detale.....
 Szczerze mowiac, gdybym wiedziala, co mnie czeka - mam na mysli ogrom pracy - nie ruszylabym tego projektu. Serio. I nie chodzi mi o hafty. Tragedia jest naszycie elementow na narzute o takich wymiarach, ktora podczas pracy "ozywa" i "ucieka" spod maszyny...jest ciezka i jedna reka musze trzymac ja, by nie uciakala a druga - w miare rowno prowadzic szwy, zwlaszcza te ozdobne, ktorych wykonanie trwa podwojnie dlugo:-(((( . Nic to. Narzuta jest. Zostalo jeszcze ok.25% pracy ale juz recznej, nie maszynowej.
Drugiej takiej narzuty (w kazdym razie o takich wymiarach) juz nie bedzie....No chyba, ze znow mi "odbije" ;-)))))

   Jesli chodzi o drobiazgi przyjemniejsze - poczynilam jeszcze jedno pudeleczko w 3D do kompletu tego prostokatnego, ktory pokazywalam wczesniej....

 Jako "nozki" przytwierdzilam drewniane koraliki ok. 1,5cm wysokosci....
 Powyzsze pudeleczko to zwyczajna, pusta puszeczka po landrynkach....nie wyrzucajcie takich, doskonale nadaja sie i do decu i do "obszycia"....
 Wewnatrz wykonczylam "postarzona" tkanina....
 I....jeszcze jedno, naprawde malenstwo, pudeleczko, w jakich pakuje sie np. pierscionki lub przewieszki do...pandory:-)))
 Wewnatrz juz nie wykonczylam, zrobila to za mnie "fabryka";-)
....rowniez dodalam nozki :-)))
 A tak prezentuja sie w calosci.....
...To, co przedstawilam powyzej: i narzute i detale (jest jeszcze pare innych rzeczy ale te pokaze w nastepnych postach) jest wlasciwie moim uczciwym wytlumaczenieniem - usprawiedliwieniem  dluzszego -wedlug Was milczenia...mojego w blogowej spolecznosci - nadrobie to, obiecuje. Musze teraz pobuszowac w Waszych blogach i...odkrywac te wszystkie cudownosci, jakimi rozpieszczacie moje oczy:-))


Pozdrawiam Was Kochane bardzo, bardzo cieplutko i pomimo szarzyzny za oknem - zycze magicznie pieknego tygodnia:-)))), Posylajac moc pozytywnej energii:-)))))