wtorek, 18 września 2012

wstazkowo i quiltowo, czyli..."po staremu" ;-))

Witam Was Kochane!!!!

 Dzisiejsze wrzesniowe popoludnie, opromienione letnim (jeszcze) sloncem, temperatura powyzej 24 stopni "wygnala" mnie do oranzerii z aparatem w..celu wiadomo jakim...kilka nowych tforrow "oczekiwalo" na uwiecznienie...
  Poniewaz mamy - prawie- jesien, ja jej nie czuje....stad na razie nie pokaze tego, co otulone zostalo jesienno-ziemistymi barwami, by niepotrzebnie nie straszyc aury za oknem:-)))))))))))

Mialam kilka sloiczkow....pomyslalam, czy nie moznaby im nadac nowego zycia w innym - moze lepszym- stylu????
Pokrywke zmatowilam papierem sciernym, pomalowalam na bialo (kilka warstw ), lekko przetarlam szmatka musnieta w brazowej farbie i..polakierowalam "na mat". W centralnym punkcie pokrywki wykonalam dziurke i w ten sposob zamocowalam dekoracje.
  Acha, na sloiczku nakleilam jeszcze odpowiednia etykietke "very schabby" ;-)) i...zabezpieczylam ja.
Co to moze byc???? Moze byc to byc typowy pojemnik na przydasie krawieckie - w moim przypadku sa to drewniane zawieszki ale doskonale spelni swoja role w lazience, gdzie moze moze pomiescic spora ilosc wacikow kosmetycznych:-))) Moze byc dekoracja w kuchni , wreszcie doskonale wygladac w nim beda pralinki:-)))))
   Kolekcje zamierzam powiekszyc - to jest prototyp:-)

Kolejny ptaszek....tym razem w tonacji rozu.....Powyzszy i Ponizszy haftowalam jedwabnymi tasiemkami, roznych szerokosci...
 ...dodalam drewniany charms z mojej ostatniej kolekcji....
 ...zblizenie na detale... qurcze, udalo mi sie nawet wiernie oddac kolorystyke:-)))))
 Klateczka obdarowala mnie moja Sistar:-))) Ptaszka rozmyslnie umiescilam PRZED klatka;-)
 Rzecz kolejna. Torba. A..wlasciwie "hobby-tasza" - tak ja "przechrzcilam" z uwagi na jej przeznaczenie. Nie jest dla mnie, bedzie cieszyc oczy bardzo fajnej dziewczyny, z ktora mam staly kontakt:-) I mnostwo niewyczerpanych tematow i jeszcze wiecej przegadanych godzin:-) Moja bratnia Dusza:-) Mam Kilka- nascie takich Dusz, za co nie przestaje blogoslawic dnia, w ktorym zaczelam tu pisac...Gdyby nie blog, nie poznalabym Ich...
  I tradycyjnie - odbieglam od tematu;-)
Ach, torba...No wlasnie: W centralnym punkcie umiescilam grafike na lnie, wydrukowana na atramentowce i odpowiednio zabezpieczona, po czym - wyszylam ja tu i owdzie, by dodac calosci szczypte "trojwymiarowosci"...(rymuje mi sie:-)  )
 ...nastepnie calosc popikowalam....Tkaniny: Moda, Whimsicals- tangled threads, Nordso.
 ...tyl torby wyglada tak:...
 Gorny motyw wyhaftowalam krzyzykiem, bardzo drobniutkim - juz jakis czas temu. Nie mogl  doczekac sie oprawy, wiec wykorzystalam go przy tym projekcie:-)
 I...........znow quiltowe domki....tym razem nie dla mnie...Dla pewnego chlopczyka, jako zawieszka na sciane.. Mam nadzieje, ze Mu sie spodoba....
 Dominujaca barwa tkanin jest bez, braz, krem i niuanse ceglastego rozu...


 Wszystkie aplikacje wykonane sa recznie, sciegiem niewidocznym, nastepnie po RECZNYM (!) zszyciu kazdego z domkow w jeden pas - popikowalam rowniez recznie wiekszosc domkow, jedynie kilka zostalo przestebnowanych maszynowo...


 ...nie moglo zabraknac drewnianych charmsow....
 Ponizszy ptaszek w pierwotnym zalozeniu, po polaczeniu z waska dluga puszka (wypelniona kamieniami) mial pelnic funkcje podporki do drzwi tarasowych. W efekcie wyladowal na konsolce...tymczasowo.....do nastepnego lata;-))))
 ...wzoru nie rysowalam, haftowalam napredce, co zreszta widac...jest...malo wypracowany, rzeklabym:-))
 Poniewaz do weekendu jeszcze kilka dni pozostalo, zycze Wam duzo sloneczka, przyjemnosci malych i tych naprawde duzych a przede wszystkim....USMIECHU, na przekor lub - pomimo wszystko!
Zatem...z usmiechem zegnam Was do nastepnego wpisu:-)

wtorek, 11 września 2012

Adios Cala Millor! Nareszcie w domu!!!!!!!

Witam Kochane!!!!!!!!!!!!!!!!!
 Wrocilam w koncu na lono blogerskie, wrzesien przypomnial o jesiennych obowiazkach ale takze i....przyjemnosciach wirtualnego "wspolistnienia" :-)))
  Kochane! Mam za soba pierwszy lot ( i drugi, powrotny rowniez - w przeciwnym bowiem razie, nie pisalabym teraz do Was:-)))   ). Moja wyobraznia tym razem zawiodla;-))))) Nie bylo az tak zle...
Nie wiem, od czego w sumie zaczac, wiec moze od poczatku....
   Bylismy przez okres dwoch tygodni w Cala Millor, miasteczku wypoczynkowym na Majorce, niewielkiej wyspie wchodzacej w sklad kompleksu wysp Balearow..
       Piekne, piaszczyste plaze ciagnace sie w nieskonczonosc, cudowna woda i rownolegle do plaz  wieczorami wspaniale podswietlone promenady, przy ktorych - niczym perfekcyjnie rozlozony sznur perel- ciagnie sie sznur wlasnie- kafejek, restauracji, gdzie podawane sa specjaly "kuchni mallorkanskiej" - jak mawiaja "Tubylcy", oraz by wyjsc naprzeciw potrzebom szeroko rozwinietej turystyki - takze kuchni europejskiej... Wszedzie mnostwo klubow nocnych, sklepow i sklepikow tworzy wieczorami jedna wielka iluminacje a cale miasteczko ozywa wlasnie po godz 22 :-))))
  Jaki jest klimat???? Cieply, srodziemnomorski:-) Hiszpanie sa niezwykle przyjaznie nastawieni do turystow, choc....obiektywnie musze stwierdzic, ze nie wszyscy Turysci zasluguja sobie na uprzejmosc Gospodarzy:-(  Nie chce tu jednak pisac o niewlasciwych postawach ale w choc niewielkim stopniu - o wrazeniach:-)
  Na Majorce mieszka - poza Niemcami i Przedstawicielami innych Panstw takze sporo...Polakow:-)
Bedac w perfumerii mialam okazje poznac dwie  (!!) Sympatyczne Polki zatrudnione tamze:-))))
   Kochane, mysle, ze fotorelacja odda wiecej niz slowa, w dodatku slowa "zapisane"....
 Ponizsze fotki pokazuja odleglosc do plazy z naszego hotelu:-)


Moje Ludziki :-)))





   Ponizsza fotke cyknelam wlasnie z Babeczka z Polski, Asia, ktora na stale mieszka  na Majorce i...jest zachwycona:-)
  Bardzo otwarta, sympatyczna i serdeczna Dziewczyna!!! Szkoda, ze na Obczyznie tak rzadko mozna poznac takich Ludzi a jesli juz...to mieszkajacych troche daleko:(
  Wialo wtedy dosc intensywnie, mam nadzieje, ze "ulozenie" mojej fryzury pokazuje to dobitnie;-)
 
...po 22 moj Ludzik oswiadczyl, ze chce sie kapac w hotelowym basenie :)))))))) W sumie nie bylob problemu ale....po kilkugodzinnych wedrowkach pieszych - do ktorych nawiasem mowiac nie jestem przyzwyczajona - mialam jedno marzenie: SPAC!!!!!!!!!
 ...I nadszedl ten dzien, gdy wypadalo powiedziec:
Adios Mallorca!!! :((((



...by za dwie godziny.....
wilkommen - Berlin!
 Kochane i.....to by bylo na tyle:) Teraz musze znow wrocic do zwyklego rytmu...prace kolejne czekaja na obfocenie....Kupa nici do cieniowania.....Quilty.....i...nowosci...ale o tym w nastepnym poscie...
A tymczasem...buziaki sle, zyczac jednoczesnie wielu wspanialosci w tym tygodniu:-))))