czwartek, 12 czerwca 2014

Proste prawdy w detalach ukryte :)

 Witam wszystkich Czytelnikow i Podczytywaczy :)) !
  Dlaczego akurat taki tytul dzisiejszego posta... pomyslicie ? - Zawsze, gdy przelotnie nawet "omiote" wzrokiem prace, ktore stworzylam ... przypominaja mi sie rozne przemyslenia..refleksje towarzyszace mi wowczas gdy powstawaly... Sa to jakby zakodowane strzepy pamietnika....czytelne tylko dla mnie. Nie wiem, czy tez "tak macie" - ja mam... Nigdy nie bylam dobra w pisaniu pamietnikow pod katem  systematycznego zapisu ich pustych kart... Natomiast quilty, pudelka wszelkiej masci...kapturki na imbryki, czy tostery i masa innych przedmiotow - to niejako kolejne "rozdzialy" tego, co chcialam utrwalic ze sfery duchowej... Mnostwo w nich jest symboli, przeslan .."artefaktow" - nieodmiennie przywolujacych wspomnienia, ktore w normalnej sytuacji juz dawno utonelyby w mrokach "niepamieci"... Zwykle nie pracuje nad czyms nie myslac jednoczesnie o czyms innym ;-) Wiem, dziwnie brzmi ale tak jest.. Wyjatkiem sa prace tworzone z mysla o konkretnych Osobach, wowczas proces tworzenia zajmuje zwykle moje OBIE polkule ;-) Ale by zbytnio nie przynudzac, przedstawie Wam kilka moich ostanich "przemyslen" :))))))))))))))))))))))))

Kapturek z motywem mufinek... Mialam w Polsce, dawno temu Przyjaciolke... Pomijajac mase naprawde magicznych chwil, ktore staly sie naszym udzialem, wielu kreatywnych pomyslow (mialysmy identyczne hobby) - laczyla nas rowniez milosc do mufinek :)) Byl taki okres, ze pieklysmy na zmiane wedlug starych angielskich przepisow :)))) Wykonujac ponizsza "rzecz" - myslalam wlasnie o Niej... o nas... o przeszlosci i... niestety rysach , ktore niespodziewanie pojawily sie na naszej przyjazni...
 ..Kapturek wykonalam na welnie w odcieniu jasnego, cieplego kremu, aplikacje kolorystycznie dopasowalam do lezacego aktualnie na stole w jadalni - quiltu..


 Rzeczywiscie...szylam "with love" :) Myslac o przeszlosci nie myslalam w kategorii negatywow...
 Tak wyglada komplet: Quilt i kapturek...



 Mega dluga "zawieszka"...okreslenie zdrobniale (zawieszka) nie do konca adekwatne z ta, ktora wisi na ponizszym zdjeciu:)))) Szyjac ja obejrzalam raz jeszcze "Spacer w chmurach" - film, ktory zajmuje w moim sercu miejsce szczegolne... Dotyka pewnych cudownych chwil z przeszlosci, z "tamtego" zycia w... Polsce... Wiec...jest tu "zaszyta" i stara milosc i tesknota za krajem i strzepy magii, pozytywnej rzecz jasna....



Ponizszy quilt... Szyjac go sluchalam jednoczesnie audiobook´a Solzenicyna - "Archipelag gulag", przejmujaca powiesc, czy raczej studium ludzkiego cierpienia w czasach, gdy totalitaryzm posunal sie az do bezsensownego ludobojstwa... Dwie sprzecznosci.. Klimat "odsluchanej ksiazki" i motywy, ktore znalazly sie na poszczegolnych blokach quiltu - nie maja pozornie nic ze soba wspolnego a jednak...ilekroc nan spojrze , przypomne sobie Solzenicyna, ktorego chcialam "przeczytac"... Wplotlam rzecz jasna w swoj quilt pokazna garsc innych emocji, o ktorych nie chcialam zapomniec i teraz juz nie zapomne :)
...ale.. do rzeczy ;-) : brzegi wykonczylam malenkimi kwadratami, a kazdy wszyty zostal z osobna i.. RECZNIE - podobnie jak zreszta caly quilt... Coz.. narzuta haute couture, moge z czystym sumieniem powiedziec/napisac..
...raczej trudno doszukac sie w przypadku tej pracy jakiejkolwiek stycznosci z maszyna do szycia...juz reczne pikowania o tym mowia
Dodatkowo recznie zszyte, bardzo drobnym szwem za igla - bloki wzmocnilam ozdobnym haftem..




Tonacja jak zwykle taka jaka lubie...pasujaca do typowych, eklektycznych wnetrz...


Ponizsze fotki natomiast - czego nietrudno sie domyslec - to nic innego jak zajawka tego, co dopiero sie tworzy, czy raczej "zapisuje" ;) Quilt powstanie w innym systemie niz te, ktore dotychczas wykonalam... Motywy, owszem, podobne ..Technicznie jednak bedzie sie roznic od pozostalych ... 
Pomysl nasunely mi urocze domki, nadszarpniete zebem czsu, jakich mase jeszcze mozna spotkac na terenie Anglii... badz Irlandii...


Kochane moje! Dziekuje za komentarze pod poprzednim postem... dziekuje za pelna garsc motywacji , ludzkiej zyczliwosci i pozytywnej energii:) Jesli chodzi o "sciegi" na moim ciele, wczoraj zdjeto mi szwy i dowiedzialam sie, ze Pani Doktor "wciela sie" 3,5cm w glab.. Ha! A juz sie zastanawialam, dlaczego tak bolalo ;-) Ale ...jest oki, przerzutow brak. Moge haftowac, ciac i kleic i nadal z Wami sie dzielic tym, co kocham :)))
Buziaki sle!!!

wtorek, 3 czerwca 2014

Datura arborea / Magnolia grandiflora ;-)

Witam moi mili :)
   Nieobecnosc moja w blogosferze tym razem nie zostala podyktowana brakiem czasu.. Mam artystyczna "wycinanke" na skorze, coz szwy sie szczesliwie goja a ja wracam do pionu :))Wszystko skonczylo sie cudownie, pieknie i nieoczekiwanie doskonale :))))
     Nie oznacza jednak moja... moja "absencja",ze czas miniony uplynal pod znakiem nierobstwa, czy wegetacji w lozku :) Poczynilam kilka mniejszych, wiekszych i srednich projektow ( coz za "uporzadkowana kolejnosc ! :-) ), ktorymi chetnie sie podziele :)


    Zanim jednak przejde do tematu dzisiejszego posta, "zainspirowana" kilkoma tzw. "konstruktywnymi" ( tak je nieco na sile okreslam) komentarzami od - jakzeby inaczej :-)) - Anonimowych - musze ruszyc "stary temat"... Zwlaszcza gdy oskarza mnie sie o to, ze "usiluje " kogokolwiek "przekonywac" o autorskim pochodzeniu ktorejs z moich prac. Coz... tu kilka slow wyjasnienia, ktorego jednak prosze uprzejmie nie mylic z ... tlumaczeniem (nie mam za bardzo z czego sie tlumaczyc ale to wyniknie w dalszej czesci posta)
Primo: Nikogo nie MUSZE przekonywac o fakcie samodzielnego tworzenia MOICH projektow. Miedzy innymi rowniez za te droge powstawania moich prac - przyznano mi znak jakosci Poland Handmade - a mozecie mi wierzyc, Oceniajacy maja wystarczajaco duzo czasu i  odpowiednie kompetencje, by sprawdzic pochodzenie prac. Prawde znam ja i to mi wystarczy, wiec prosze nie przypisywac mi dzialan, ktorych nie podejmuje - za co gory dziekuje.
Secundo: Tak jak napisalam w tekscie naglowkowym  bloga, wszystkie prace sa mojego autorstwa a jesli zdarzy sie inaczej poinformuje o tym. Bloga pisze od czterech lat, haftem przestrzennym zajmuje sie praktycznie od roku 2000, nie trzeba byc zatem wybitnym matematykiem by ustalenie pewnych kardynalnych faktow moglo nastreczac jakiekolwiek trudnosci.
  Ale do rzeczy: W pazdzierniku ubieglego roku zamiescilam post dotyczacy projektu figi  : ficus carica , ktory powstal spontanicznie, "SKOPIOWANY" wprost z natury, to znaczy doslownie tlumaczac : w lewej dloni "zywa" figa - w prawej cienkopis i biala (na wstepie kartka) - ja TAK pracuje i w sumie nie jest to czyms dziwnym czy w jakikolwiek inny sposob oryginalnym.
          

    Tak wiec wykonalam  na szybko szkic, nastepnie zrealizowalam projekt, pokazalam na blogu, rowniez na innej stronie, do ktore maja dostep Tworcy z calego swiata. Na blogu (polska strona, to wiele tlumaczy) zostalam oskarzona o to, ze skopiowalam prace innego Tworcy, zawarta w ksiazce : "Embroidered Flora & Fauna" autorstwa Lesley Turpin- Delport & Nikki Delport - Wepener. Skad tak doskonale znam te pozycje??
 - Dzieki Wam Anonimowe, "Autorki tzw. konstruktywnych komentarzy" ;-))) Raz jeszcze dziekuje za utwierdzenie mnie w tym, ze to co robie nabiera coraz wiekszego sensu :-)) Gdy pojawil sie jednak nastepny komentarz, wprawdzie po niemal pol roku, podobny do poprzedniego - zaintrygowal mnie, tym razem na powaznie. Poprzedni zignorowalam, poniewaz uznalam go za przejaw dosc... niskich pobudek w wyniku ktorych zostal napisany, jednak kolejny... kolejny popchnal mnie do... ZAMOWIENIA tej ksiazeczki. Wydatek w sumie niewielki, wlasciwie nieproporcjonalnie maly w stosunku do mojej ciekawosci - zdecydowal o tym, ze kilka dni pozniej ksiazka byla juz u mnie :) Z drugiej strony pomyslalam sobie... ze moze pomimo tej figi rzekomo znajdujacej sie w ksiazce... czegos nowego sie z niej naucze (tym bardziej, ze nie mam czasu na sledzenie nowosci wydawniczych, czy przeczesywanie i weszenie w internecie, polegam raczej na wlasnej wyobrazni i pomyslach, za ktorymi i tak juz nie nadazam - ale to inny temat)..  Otoz przegladajac pieknie wydana pozycje dotyczaca rzeczonego haftu, te druga mysl szybko odsunelam za to... znalazlam fige (!), o ktora wynikl caly ten szum... Fotki wykonalam, ponizej mozna je obejrzec... Coz... Na pierwszy rzut oka, dla LAIKA - figa rzeczywiscie przedstawia sie identycznie...
Figa "ksiazkowa" wraz z wzorem- szablonem do wykonania.


MOJA figa, wykonana wprost z natury, jest mniejsza i pelniejsza, wymiar jej jest niemal identyczny z wymiarem tej prawdziwej, rosnacej na drzewie.

 Szablony byc moze nie w pelni czytelne, dla mnie jednak sa zrozumiale, nie przygotowywalam ich zreszta z mysla o publikacji - w przeciwnym razie wykonalabym je w przejrzystej, nieco czystszej formie. Wybaczcie slady werniksu (stad plamy), zagniecenia.. ale i tak ciesze sie ze go znalazlam, zwykle czesc rysunkow laduje w koszu..

A powyzej moje "szablony". Nie komentuje. Komentarz jest zbedny.



 Gdy dotarlam do tej czesci ksiazki, w ktorej znajduja sie szablony... usmiechnelam sie.   Tylko tyle. Nie towarzyszyly mi zadne inne uczucia, co w sumie mnie sama troche zaskoczylo... Szukalam tez liscia figowego w mysl oszczerstwa - powinien rowniez tam byc...skoro "skopiowalam" fige, to chyba za jednym zamachem, by proporcje sie zgadzaly, powinnam splagiatowac takze i lisc, prawda?? Niestety, liscia nie znalazlam :(
Reasumujac :wzory wykrojow "NIECO" sie roznia... a prawde mowiac: wiecej niz "nieco"...ksztalt wykonanego obiektu rowniez ..Aczkolwiek uczciwie musze przyznac, ze szablon z ksiazki jest latwiejszy do wykonania : -jest wiekszy
-latwiejszy do wykonania , poniewaz sklada sie z mniejszej liczby elementow (gdybym wiedziala odpowiednio wczesniej o tej ksiazeczce, zaoszczedzilabym lekko liczac... okolo 9 godzin, to duzo - a Autora projektu podalabym wowczas z czystym sumieniem :) )
Temat figi - i liscia rzecz jasna - dla mnie jest wiec zamkniety. Ksiazka na pewno ucieszy moja Tesciowa, ktora rowniez zainteresowala sie technika haftu stumpwork /3D, wiec przy okazji zrobie dobry uczynek:))) Co do oskarzen...
      Nie uwazalam i nie uwazam sie za autorytet w  dziedzinie haftow wszelakich i juz chyba zawsze z uporem maniaka bede twierdzic, ze to co tworze to jeszcze nadal droga ucznia raczej jest niz mistrza. Pokory sobie nie odejmuje, poniewaz mam jej w wystarczajacej ilosci by moc zachowac trzezwy stosunek do tego, co stale udoskonalam.. Jednak posadzajac mnie o klamstwo czy plagiat, w dodatku w sposob rownie niefrasobliwy co tchorzliwy (podpis : "Anonimowy" - to wszystko tlumaczy), mozna narazic sie niepotrzebnie na kompromitacje. Nawiasem mowiac ...Anonimowy przestaje nim byc z chwila ustalenia adresu komputera, z ktorego wyslano komentarz ale to juz jest kwestia drugorzedna..
     Nasuwa mi sie za to inna mysl :  jesli jakas cecha naszego charakteru uwiera nam niczym przyslowiowy gwozdz w bucie to...moze zamiast obdzielac owa niezbyt sympatyczna przypadloscia  na oslep -  innych ... - sprobujmy nad nia pracowac a ocene ... pozostawmy Autorytetom... Konczac temat, powiem tylko, ze o plagiat ma prawo posadzic mnie jedynie wszechpotezna Natura, nad ktora zreszta nazbyt czesto w zachwycie trwam a dowodem owego zachwytu i niejako holdem Jej zlozonym sa wlasnie moje prace. Moje.
 Datura...Magnolia... Dlaczego one???  Pierwszy powod byl najprostszy z mozliwych: otoz w ramach, w ktore osadzilam tytulowe, wyhaftowane  rosliny ozdobne - poprzednie hafty opatrzyly sie nieco no i... poniewaz powstaly przed osmiu laty - charakteryzowaly sie juz na pierwszy rzut oka pewnymi wadami technicznymi... Stad zmiana ;-) Drugim powodem...byla chec wykonania po prostu czegos nowego.. W ogrodzie zamarzyl mie sie krzew piwonii, szukalam wiec informacji na temat pielegnacji tej rosliny i innych przydatnych rad... Trafilam na zdjecie magnolii... Zakochalam sie w niej, czego efektem jest obraz nr jeden :)


 Datura pojawila sie w moim nastepnym projekcie juz automatycznie, gdy przypomniala mi sie impreza u Znajomych w Polsce, w roku 1998... Zobaczylam tam mianowicie kilkumetrowy krzew pieknie ukwiecony tymi kielichowatymi cudami Natury... Ludzki umysl bywa nieobliczalny :)))) Tak powstal obraz nr dwa.
Haft wykonalam tradycyjnie na jedwabiu, ktory odpowiednio "przygotowalam" do pracy: otoz za pomoca kredek akwarelowych podmalowalam tlo wraz z motywem magnolii. Po wyhaftowaniu podstawowych elementow na tkaninie bazowej, czyli jedwabiu, przystapilam do pracy nad elementami ruchomymi, haftowanymi na batyscie. Mozna haftowac rowniez na bawelnianym muslinie, wazne, by nie byly to tkaniny poliestrowe. Dlaczego? Z uwagi na brzydkie marszczenia pojawiajace sie w momecie prasowania :(
 Nici...Coz tradycyjnie: welenka czesankowa, kaszmir, szczypta moherku (tzw. "kid moher", niezwykle miekki z domieszka jedwabiu) i oczywiscie jedwab. Pisalam juz wielokrotnie o tym, ze chcac uzyskac naprawde interesujace efekty, warto mieszac (byle z umiarem, by nie otrzec sie o kicz) roznorodne tekstury nici, konsekwentnie jednak trzymajac sie palety barw. Wracajac jednak do przedstawionego modelu magnolii, kilka platkow kwiatu, lisci i lodyge oraz slupek wykonalam jako wlasnie elementy ruchome. Nieco trudnosci nastreczaly platki, z uwagi na fakt, ze w naturze jedna strona platkow jest jasna natomiast druga ciemna. Nalezalo wiec tak haftowac, by nici poszczegolnych odcieni nie "przebijaly sie" na strone przeciwna. Ale udalo sie i rzeczywiscie "podrobilam" naturalna magnolie w sposob zadowalajacy.
 Slupek magnolii haftowalam po jego uszyciu z miekkiej welny i wypchaniu miesista pianka silikonowa. Gotowa "kulke" zamontowalam jako piewsza, nastepnie po nim (slupku) przyszla kolej na platki. Lodyge wyhaftowalam w formie dlugiego paska, zszylam i wypchalam rowniez pianka, nastepnie przyszylam do pomalowanej na tkaninie bazowej - lodygi. Efekt tych zabiegow widoczny jest - mam nadzieje - ponizej.
Datura... W tym miejscu chcialam Wam pokazac takze kolejnosc etapow jej powstawania :) Mam nadzieje, ze Tym z Was, ktore chcialyby sprobowac tej techniki, moze byc ten mini tutek w minimalnym chociaz stopniu pomocny ...
 W tym wypadku niczego nie szkicowalam na papierze lecz...wprost na muslinie.Zanim przystapilam do pracy zaznyczylam wszystkie linie, ktore wyhaftowane zostana ciemniejszym odcieniem nici, nastepnie zamocowalam drucik stalowy. Oto efekty.
 W miedzyczasie mialam juz wyhaftowane "nieruchome" elementy na jedwabiu, czyli tkaninie bazowej.
 Teraz widze, ze ta fotka nie jest zbyt dobra technicznie ale mam nadzieje, ze wypuklosci jednak widac...
 O, ta jest lepsza: Dokladniej oddaje efekt wypuklego haftu.

 Ponizej jeden z elementow kwaitu datury, wyciety i wstepnie uformowany (stad koniecznosc zamocowania drutu)
 ...jeszcze jednak nie zaszyty, poniewaz slupek nie jest w pelni zamocowany.
 Wyhaftowalam dwa takie kwiaty: jeden wiekszy, drugi nieco mniejszy.
Tym razem jednak zamocowalam je na tkaninie bazowej w taki sposob, by podmalowane tlo bylo widoczne. Kaprys taki, nic w sumie wiecej ;-)
Po oprawieniu obu prac w poprzednie, choc nieco "odnowione kolorystycznie ramy" obie rosliny wpasowaly sie dosc dobrze w styl pomieszczenia, na scianie ktorego zawisly ;-)
A propos ram i obrazow: Palmetko kochana! Kiedys napisalas mi w komentarzu, ze zapomnialam o Twoim prezencie dla mnie... Nie zapomnialam.. Nie upchnelam do szuflady, jak zapewne sobie pomyslalas. Nie oprawilam jednak Twojego obrazu, poniewaz nadal nie trafilam na rame o jaka mi chodzilo, pomimo faktu, ze wymiary rzeczonego zawsze mam przy sobie a to z uwagi na mozliwosc trafienia na to, czego szukam :)))) Obraz jednak wisi :)))) Prowizorycznie wprawdzie ale jednak :))) Moj Ludzik zazyczyl sobie kategorycznie by w jego odnowionym pokoju znalazl sie wlasnie TEN, nie inny.. Coz..pomyslalam, ze zanim powiesze go tam, gdzie zamierzam (czekamy na pozwolenie z miasta na przeprowadzenie pewnych powazniejszych "robotek" na terenie domu) - niech powisi u Ludzika. Na wstazce ale wisi, Kasiu :) Postaram sie obfocic i pokaze owe zmiany w azylu Ludzika, rzecz jasna uwzgledniajac "przed" i "po" , jak zazwyczaj robia to Kolezanki blogowe, zatem Twoje dzielo rowniez zostanie uwiecznione :)
Tymczasem zmykam, nie za bardzo moge dlugo siedziec przed lapkiem, musze zmienic pozycje, bo szwy naprawde daja juz o sobie znac :( Mialam wprawdzie pokazac jeszcze inne prace ale chyba przeloze je na nastepny post..
Kochani: Mnostwo sloneczka, magicznych chwil Wam zycze:)) ot, chociazby podobnych do tych, jakie "przerabial" ostatnio moj Ludzik kochany:)
Buziaki sle :)))
P.S. Dziadek, jak na mezczyzne grubo po siedemdziesiatce nadal w formie niczym mlodzik :) Zyczylabym sobie takiej kondycji bedac  w Jego wieku. Tymczasem zamiast skakac (na co mam ogromna ochote) moge na chwile obecna jedynie utrwalac magie drobnych i pozornie tylko - nic nie znaczacych chwil....